środa, 5 listopada 2014

Indie: Delhi 2

Podejście drugie do Delhi okazało się dużo lepsze niż pierwsze wrażenia. Wszystko dzięki Jatinowi, którego Paweł poznał w Warszawie pomagając mu dojechać na Plac Trzech Krzyży i wymianie zaproszeń na Facebooku. Po 3 latach braku kontaktu, ograniczonego jedynie do złożenia życzeń na fejsbooku w dniu urodzin, spotkaliśmy się z nim i to dzięki niemu mogliśmy odwiedzić świątynie Sikhów i uczestniczyć w wieczornej mszy, po raz kolejny przyglądając się odmiennej kulturze.







W punkcie informacyjnym otrzymaliśmy książeczkę: "Co to jest Sikhizm?" w języku polskim (wydana w 5000 egzemplarzy w marcu 2014r.). Dzięki niej mogliśmy przeczytać:
  • Krótką historię Sikhizmu
  • Religia i filozofia
  • Wyróżniający się charakter Sikha
  • Chrzest Sikha
  • Kodeks zachowania Sikha
  • Kobieta w społeczności Sikhów
  • Ceremonie Sikhów
  • Małżeństwo w Sikhizmie
  • Życie codzienne Sikha


Oto fragment: "Chociaż Sikhowie stanowią zaledwie 1,8% populacji Indii, to wyróżniają się oni w wielu dziedzinach życia, takich jak armia, rolnictwo, sport, przemysł, edukacja, medycyna, inżyniera itd. Osiągają to dzięki prostym działaniom, ciężkiej pracy i misyjnemu poświęceniu. Odważna i przedsiębiorcza natura zaprowadziła ich niemal do wszystkich zakątków świata.



i jeszcze jeden ciekawy fragment:


"Sikh ma wyróżniającą osobowość. Wyróżnienie to jest reprezentowane przez pięć symboli, popularnie nazywanych pięć K, ponieważ pierwszą literą każdego symbolu stanowi "K". Są to: Kesz (długie i nie ucinane włosy), Kangah (grzebień), Karha (stalowa bransoleta), Kacza (para szortów) i Kirpan (miecz).
Ludzie, którzy noszą mundur i którzy są przepojeni zdyscyplinowanym sposobem życia są bardziej zdolni do osiągnięcia wspólnego celu i rozwinięcia rzeczywistego sensu braterstwa niż ci, którzy nie ustanowili szczególnych standardów."



Wieczór skończyliśmy w restauracji, która serwuje najlepsze South Indina food na świecie. Aby wejść do środka trzeba było zapisać się do komitetu kolejkowego i poczekać około 20 minut przed drzwiami. Warto było... 







Nasz hotel w samym centrum New Delhi, z klimą, dużą łazienką, telewizją z miliardem kanałów (jeden kanał na Hindusa śmiał się Paweł) i żyrandolem w cenie... 25zł za dobę.





Następnego dnia Jatin zabrał nas na śniadanie do swojego brata oraz do świątyni Akshardham. Tego dnia chyba każdy Hindus zrobił to samo - zjadł śniadanie i ruszył do świątyni. Ruszył samochodem, przyjechał na pobliską stację kolei i w tłumie ruszył do świątyni lub dowozili ich autokarami - "jak to było zorganizowane" jak mawiał klasyk. W związku z tym nasze miejsce parkingowe było na samym końcu, w samym rogu parkingu. Dodatkowo przyszło nam czekać 30 minut do depozytu w którym trzeba było zostawić telefony, aparaty, napoje i wszystkie płyny. Sam wjazd samochodem na parking wygląda jak przekroczenie granicy. Otwieranie bagażnika, zaglądanie przez okna, plus szlabany, kolczatki i długa kolejka. Później zostawianie rzeczy w depozycie, a dalej bramki jak na lotnisku, gdzie przeszukują każdego indywidualnie. Pawła przeszukiwano wyjątkowo dokładnie i długo. Paweł skwitował: "Prawie tak trudno wejść jak na sektor gości przy Łazienkowskiej."
W związku z tym poniżej znajdzie się tylko jedno zdjęcie - zdjęcie z Wikipedii. A szkoda, bo świątynia swoim urokiem może równać się z Taj Mahal... jeśli nie jest lepsza...
Dodatkowo zapewnia więcej atrakcji. W pierwszym budynku... nie wiemy co jest, bo musieliśmy go ominąć ze względu na opóźnienie związane z śniadanio-parkingo-kolejką. Drugi to wielka sala kinowa z ekranem niczym IMAX i filmem o pielgrzymce po Indiach Swaminarayana. Trzeci to rejs sztuczną (i czystą dzięki temu) rzeką wewnątrz budynku łabędzią łódką. Wraz z głosem lektora, mając kolejne woskowe sceny z ludźmi, zwierzętami i przyrodą zapoznawaliśmy się z 10000 lat historii i  dokonań Indii. Wszystko z oprawą dodatkowych dźwięków i świateł. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że Hindusi dowiedli, że suma kątów trójkąta jest równa dwóm kątom prostym 1500 lat przed Pitagorasem, rozszczepili atom 1500 lat przed Einsteinem i zrobili przewrót kopernikowski... 1500 lat przed Kopernikiem.

Źródło: Wikipedia


W Delhi nadal trwał festiwal, a my musieliśmy jechać już na busa do Dharamsali - obecnego miejsca zamieszkania na uchodźstwie Tenzin Gjaco - XIV Dalajlamy.


Liczyliśmy, że może jakimś cudem go spotkamy na spacerze, w czasie joggingu czy ujrzymy zza płota. Nawet "Szef wszystkich szefów" wysyłał nam błogosławieństwo stojąc tuż przed parkingiem naszego busa,




P.S.
Paweł znalazł też sposób na ciągle pojawiających się naciągaczy. Ale za nim do tego dojdziemy tytułem wstępu: Kiedyś jak Paweł był na beznadziejnym szkoleniu, to zdziwiony, że mimo, że jego kolega także narzeka na prowadzących, merytorykę i sposób prowadzenia to niesamowicie i ponadprzeciętnie się angażuje w zajęcia. Więc Paweł zapytał go "o co kaman?!". Ten dał my radę, która pozwala przetrwać najgorsze szkolenia i... poradzić sobie z naciągaczami w Indiach. Powiedział: "Mam dwa wyjścia, albo skonać tu z nudów i frustracji patrząc 8 godzin w sufit, albo wejść w to, dyskutować ucztesniczyć i dzięki temu jakoś przetrwać, a nawet bawić się tym".
Więc teraz rozmowa wygląda mniej więcej tak:
- Cześć, skąd jesteś?
- z Polski – na razie Paweł odpowiada spokojnie udając, że łyka przynętę
- Długo w Delhi?
- Dopiero przyjechałem - wręcz podpuszczając
- Gdzie się wybierasz?
(Tu zazwyczaj padają odpowiedzi Agra, Jaipur które dają możliwość sprzedania naiwnemu turyście biletów na pociąg, autobus, taxi, załatwienia hotelu, a najlepiej sprzedaż wszystkiego w pakiecie)
Paweł natomiast odpowiada np.:
- na Jamajkę!
(tu liczyliśmy, że to zamknie temat)
Ale albo oni są tak nieustępliwi, albo z nawyku często kontynuują rozmowę pytając:
- By train? - Do You have Tickets?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz