wtorek, 30 września 2014

Indie: Mumbai 2





Od rana wybraliśmy się na wyspę Elephanta. Statki odpływają spod Gateway of India, a godzinny rejs był wytchnieniem od hałasów i upału Bombaju. Na statku przyciągaliśmy uwagę wielu osób, a proces smarowania się kremem do opalania sprawił, że kilku osobom mało oczy nie wyszły na wierzch.
Wyspa, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, robi wrażenie zielenią oraz wolno biegającymi małpami. Po chwili wspinaczki dochodzi się do jaskiń gdzie w centralnej znajduje się rzeźba przedstawiająca Śiwe w trzygłowym wcieleniu jak Swórca, Opiekun i Niszczyciel. To by wyjaśniało węże zamiast włosów. Dalej można zobaczyć jeszcze Siwę w jego męskiej i żeńskiej postaci co symbolizuje jedność przeciwieństw.














Wracając statkiem mogliśmy zaobserwować obrazy jaki często można ujrzeć w Indiach: chłopcy i męszczyźni trzymający się za ręce idąc na spacer, obejmujący i głaskający się czy jak w tym przypadku kładący się na sobie przytuleni i wzjaemnie się "miziających".

Pod bramą Indii czekał na nas Mihil, którego poznaliśmy w Polsce i który zapewnił nam wycieczkę samochodem do Dhobi Ghat, Muzeum Gandiego (które było już nieczynne) oraz dzięki niemu spróbowaliśmy wyjątkowych potraw w lokalnych "street foodach" do których nie docierają turyści, a jedzenie jest doskonałe i tanie.






Orzeźwiający sok z kokosa.








Dhobi Ghat – największa na świecie pralnia pod gołym niebem. Gdzie 200 rodzin stoi po kolana w wodzie w kamiennych basenikach oraz rynnach i uderza o betonowe bale rozłożoną kolorystycznie odzieżą, która chwilę przed uderzeniem wirowała w powietrzu po zamachu. Dalej bucha para i gotuje się pranie. Radząc sobie z najgorszymi plamami dzięki roztworowi z kadzi z sody. Wszystko wyprasowane opalanymi drewnem ciężkimi żelazkami.
Tu przyjeżdża pranie z całego miasta: domów, hoteli, szpitali, szkół, biur, słynnych indyjskich pociągów i wraca do właścicieli... bez żadnej komputerowej rejestracji.




Zakończenia dnia to pyszne białe piwko w klimnatyzowanym pubie wraz z Mihilem i przyglądanie się jak spędza się wieczory w Mumbaju.



P.S.
Paweł ma powodzenie w Indiach. Z tym, że od czasu do czasu w ciągu dnia podrywają go... Panowie. Czasem ktoś wyśle buziaka, czasem, ktoś zatrzyma się i dość dwuznacznie zaproponuje, że do podwiezie. Hindusi, też sporo plują, bo uważają, że przezto się oczyszczają. Dość komicznie to wygląda jak jakiś najpierw puści oko Pawłowi, a następnie siarczystą "melą" plunie w jego stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz