Która
godzina?! Gdzie jestem! - pomyślał Paweł. Jeśli ktoś nas budzi
to znaczy, że nasze miejsce już jest nie nasze i przejechaliśmy
stację... Całe szczęście Paweł zapomniał, że położył się
na nie swoim miejscu i pojawił się jedynie jego właściciel.
Hindus
powiedział, że nasza stacja jest następna i będzie to za około
godzinę. Resztę drogi spędziliśmy siedząc po ciemku w
wagonie chrapiących Hindusów i zastanawiając się czy wszystko
mamy. Kilka minut przed planowanym dojazdem dowiedzieliśmy się od
innego Hindusa siedzącego między wagonami (może kontroler? może
człowiek od "cziken birjani, cziken birjani, cziken birjani!"?) kompletnie nie mówiącego po
angielsku, że jest godzinne opóźnienie i do naszej stacji jeszcze
chwila. Wróciliśmy na miejsce, ale na całe szczęście, gdy po
chwili zaczęły się szykować inne osoby do wyjścia okazało się,
że stacja jest za 10 minut, a nie za godzinę.
Na
dworcu spotkało nas to samo co może nas spotkać na dworcu czy
lotnisku we Wrocławiu czy w Warszawie... tylko tak razy 10.
- "Sir,
Taxi?"- "Sir, Taxi?!"
- "Sir, Tuk-Tuk?"
- ...
Po
chwili rozmysłu – nie znamy miasta, nie wiemy gdzie iść, stacja
nie ma dworca, nie ma Starbucksa, nie ma czegokolwiek nocnego.
Zdecydowaliśmy się przegrać negocjacje i pojechać godzinę do
hotelu w naszej miejscowości. Od razu można było odczuć inny klimat...
Śniadanie: Omlet Masala
Plaże na Goa uznawane są za najładniejsze w Indiach i jedne z
najładniejszych na świecie:
Plaża
Ańdźuna scena imprez w rytmie trance...
Plaża
Vagator z czerwonym urwiskiem...
Plaża
Asvem z cudownym piaskiem...
Całe
północne Goa postanowiliśmy zwiedzić na dwóch kołach skutera
zatrzymując się na różnych plażach na kąpiel, jedzenie,
odpoczynek. No i raz pod przymusem braku paliwa i spaceru dwa
kilometry z butelką po fancie na stację benzynową.
Sok z Kokosa:
Na jednej z plaż przyłączył się do nas bezpański pies, który towarzyszył nam podczas długiego spaceru. Zachowywał się niczym nasz opiekun - odganiał inne psy, prowadził właściwą drogą i pilnował abyśmy nie zboczyli z kursu. Nie wiem kto go z Was wysłał, ale dziękujemy :)
Czary-Mary i jedno z nielicznych zdjęć z Pawłem
Goa oprócz pięknych plaż słynie także z najlepszych owoców morza w Indiach.
Pyszne Małże, Pyszne Kalmary, Pysze Krewetki i taki sobie Krab.
Wracając drugiego dnia wieczorem długim mostem nad rzeką Chapora łączącym Asvem z Siolim słońce powoli chowało się za gęstymi palmami i zbliżało się do morza. Niebo zrobiło się różowe, a okolica mieniła się ciemnozielonymi i gęsto rosnącymi palmami. W zasięgu wzroku były tylko palmy, długa rzeka, mała wyspa i przepięknie niebo. Paweł czuł się niesamowicie szczęśliwy. Tą chwilę wolności zapamięta do końca życia.
W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pojechać jeszcze do miasta Old Goa i zobaczyć największą atrakcję tego miasta, budowaną 80 lat katedrę Se oraz bazylikę de Bom Jesus. Katedra Se to pamiątka po Portugalczykach i podobno większa niż jakikolwiek kościół w Portugalii. W środku znajduje się krucyfiks przywiezniony z jednej z Goańskich wsi po tym, jak ukazał się tam Jezus. Ciekawe czy hipisi mają coś z tym wspólnego...
Wieczór zakończyliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi przed telewizorem gdzie oglądaliśmy Indyjskich sprintero-zapaśników.
Byliśmy zadowoleni z decyzji i zamiany pociągu na samolot. Nic nie zapowiadało tego co miało się wydarzyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz